Krystyna Janda wielu osobom kojarzy się z wiecznym wojowaniem o dotacje dla teatru. Medialnie jej wizerunek jest trochę przerysowany, łatwo ją sparodiować, bo przez specyficzny styl bycia jest łatwym celem do ataków. "Ma się za wielką artystkę" - to ironiczne zdanie często można słyszeć w rozmowach o Jandzie. Niemniej jednak, ma co najmniej kilka powodów, żeby się za artystkę uważać.
Po pierwsze... dorobek aktorskie. Coby nie mówić o samych kreacjach, to CV dość imponujące. Nigdy nie splamiła się rolami w prostych polskich komediach, a pewnie miała okazje do łatwego zarobku. Zawsze wybierała dość ambitne role: Panie Dulskie, Przedwiośnie, Zwolnieni z życia, Ryś.
Prawda, że jednak ma kilka powodów, żeby nazywać się artystką? Filmy, w których występowała, zdają się być przemyślanymi wyborami i do tego wyborami nie na podstawie pieniędzy, a scenariusza. Oczywiście, film Ryś okazał się raczej klapą, ale jednak mało kto mógł się tego spodziewać, szczególnie biorąc pod uwagę to, z jakim entuzjazmem ludzi wspominali pierwszą część, czyli film pod tytułem Miś.
Największym zawodowym wyróżnieniem Jandy jest bez wątpienia Złota Palma otrzymana na festiwalu w Cannes za rolę w filmie Przesłuchanie.
Janda jest dyrektorem Teatru Polonia, dość regularnie występuje w spektaklach. Mimo 63 lat na karku, wciąż bardzo aktywna zawodowo. Sama o sobie mówi, że teatr to jej życie. Prawda, że ma prawo uważać się za prawdziwą artystkę?
*
CIEKAWY FAKT:
W czasach komunizmu Janda otrzymała propozycja zagrania w filmie wybór Zofii. Komunistyczni decydenci nie dali jej zgody na wyjazd zagranicę. Zamiast Jandy rolę otrzymała Meryl Streep, czym zapoczątkowała wielką karierę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz