poniedziałek, 18 lipca 2016

Amityville. Horror oparty na faktach czy jednak... zwykła mistyfikacja?

Horror Amityville to już klasyka tego gatunku. W mojej opinii podnosi adrenalinę lepiej nawet niż chociażby Lśnienie. Jeszcze bardziej do myślenia daje adnotacja na początku filmu mówiąca o tym, że produkcja oparta jest na faktach. Ale... czy naprawdę?

Ocean Avenue 122 - to tam mieści się rzekomo nawiedzony dom. Faktem jest, że w 1974 roku doszło tam do morderstwa, którego dopuścił się Butch DeFeo. Zabił sześcioro osób (rodziców i czworo rodzeństwa). Po tym, jak trafił do więzienia mówił, że kazały mu to zrobić głosy.

Jakiś czas później dom kupili państwo Lutzowie. Wytrzymali w nim miesiąc, a po wyprowadzce mówili w mediach, że w domu straszy. Mówili o rojach owadów przesiadujących na parapetach i ukazujących się zjawach. Po jakimś czasie okazało się jednak, że... wszystko zmyślili.

Weszli nawet w spółkę z księdzem, który miał opowiadać, że podczas odprawiania w domu egzorcyzmów został przepędzony przez złe moce.

W historie uwierzyły nie tylko media, ale i odbiorcy. Zaczął się popyt na tę opowieść, a Lutzowie potrafili to dobrze spieniężyć.

Kiedy sprawą zainteresowali się badacze zjawisk paranormalnych, a Lutzowie zostali przyciśnięci do ściany przez profesjonalistów, musieli przyznać, że wiedząc o tym, co w domu stało się przed ich przyjazdem postanowili zmyślić historię a potem zarabiać na jej rozpowszechnianiu.

Żadna z następnych rodzin mieszkających w domu nie zauważyła żadnych zjawisk paranormalnych.

*

Horror świtny, ale... na pewno - wbrew informacjom od twórców - nie jest oparty na faktach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz